Cześć!
Jeżeli nie lubisz lub nie masz czasu chodzić do kosmetyczki, to niektóre zabiegi upiększające możesz zrobić samodzielnie w domu. Jednym z nich jest peeling kawitacyjny. Wystarczy, że kupisz odpowiednie urządzenie i zaczniesz kurację. Jak przebiegała ona u mnie i jakie dała efekty?
Peeling kawitacyjny – a co to takiego?
Kawitacja polega na lepszym i dokładniejszym oczyszczeniu skóry, usunięciu zaskórników, złuszczeniu naskórka i przywrócenie cerze blasku. Jest bardziej skuteczna od peelingów enzymatycznych i klasycznych. Nie ma zbyt wielu przeciwwskazań do zabiegu i ograniczeń wiekowych. Niestety kobiety w ciąży, osoby chorujące na nowotwory, posiadające rozrusznik serca i aparat na zębach nie mogą poddać się zabiegowi.
Kawitacja – jak to się robi?
Moje urządzenie do peelingu kawitacyjnego jest bezprzewodowe, ma opcję timera i kilka trybów pielęgnacji cery. Podczas zabiegu wydaje ciche dźwięki i wibruje, a na skórze odczuwalne jest mrowienie. Jak przygotować skórę do zabiegu? Należy rozpylić na nią tonik, wodę lub inny płynny kosmetyk, który na twarzy utworzy malutkie pęcherze. Te pod wpływem ultradźwięków z urządzenia pękają, rozbijają połączenia międzykomórkowe i odsłaniają zdrowszą i piękniejszą skórę.
Peeling kawitacyjny – efekty
Niewielką poprawę kondycji skóry można zauważyć już po pierwszym zabiegu. Cera jest gładsza i bardziej promienna. Po kilku miesiącach stała się sprężysta i napięta. Zaskórników nie widać w ogóle, trądzik pojawia się znacznie rzadziej, a koloryt cery jest ujednolicony. W trakcie każdego zabiegu nakładałam maseczkę enzymatyczną, odżywczą lub nawilżającą, którą wprowadzałam pod skórę za pomocą urządzenia. Efekty były o wiele lepsze, a składniki z maseczki szybciej przedostawały się w głąb skóry.
Stosowałyście kiedyś urządzenie do peelingu kawitacyjnego? Jakie są wasze wrażenia i odczucia?
Dodaj komentarz